Wyobraźcie sobie Salvador Dalí – ekscentrycznego geniusza, który swoje nazwisko wymawia głośno i teatralnie, przeciągając każdą sylabę. Właśnie taki obraz artysty tworzy Quentin Dupieux w swoim najnowszym dziele. Reżyser, znany z zamiłowania do absurdalnego humoru, zabiera widzów w niezwykłą podróż przez meandry osobowości jednego z najsłynniejszych surrealistów wszech czasów.
Historia zaczyna się od młodej dziennikarki, która próbuje przeprowadzić wywiad z Dalím. Nie ma jednak pojęcia, że artysta jest mistrzem unikania i manipulacji. Pierwsze spotkanie kończy się fiaskiem – Dalí, przemierzając hotelowy korytarz w niekończącym się monologu, znika bez słowa, gdy dowiaduje się, że rozmowa nie będzie nagrywana. Każda kolejna próba zbliżenia do niego przeradza się w pełną chaosu grę, w której artysta, niczym trickster, wprowadza zamęt i wywraca rzeczywistość do góry nogami.
Co więcej, Dalí w filmie jest odgrywany przez kilku różnych aktorów, co tylko podkreśla jego nieuchwytną i zmienną naturę. Wraz z nim historia gubi linię narracyjną, plącze się i skręca w zupełnie nieoczekiwane kierunki. To opowieść, która zamiast faktów woli oddać się duchowi surrealizmu – nieprzewidywalnemu, dowcipnemu i momentami absurdalnemu.
„Daaaaaalí!” to nie tyle biografia, co fantazja inspirowana życiem i twórczością samozwańczego geniusza. Quentin Dupieux składa w ten sposób hołd człowiekowi, który wykraczał poza wszelkie schematy, oferując widzom niepowtarzalne doświadczenie filmowe – z przymrużeniem oka, ale pełne podziwu dla artystycznej ikony o słynnych wąsach.